Promienie życia

Promienie życia

Zima skończyła się (niechętnie) jakiś czas temu, przyszła wiosna, która ostatnimi laty w Polsce jest tylko krótkim epizodem między porą roku najzimniejszą i najcieplejszą, w końcu możemy poczuć na skórze promienie słońca, chociaż w ostatnim tygodniu nieco jakby go mniej, zwłaszcza porankami, ale mimo tej niekoniecznie pożądanej niekonsekwencji w dostawie energii solarnej kilka słów o tym, co robi dla naszego organizmu słońce.

Pomijamy oczywiście opalanie, bowiem mimo olbrzymiej przyjemności płynącej z leżenia gdzieś nad ciepłym morzem w promieniach tak jasnych, że niebo przestaje być błękitne i wydaje się białe wiadomym jest, że w dłuższej perspektywie nie jest to przyjemność najzdrowsza, wystawienie skóry na szkodliwe promieniowanie UV to nie tylko przedwczesne starzenie się jej, to także groźba raka skóry.

Jednak  bez słońca nie ma życia, dosłownie i w przenośni. Ulga, jaką odczuwamy po nadejściu cieplejszych, bardziej słonecznych dni, ewidentny przypływ energii, poprawa nastroju odczuwalna tak mocno, że aż zadziwia – to wszystko działanie słońca, nie jest zbiegiem okoliczności, że w krajach z najmniejszą jego ilością (np. skandynawskich) odsetek samobójców oraz osób z depresją jest największy.

To wszystko wynika z niezbędności słońca w procesie produkcji przez nasz organizm serotoniny, zwanej hormonem szczęścia. Hormon ten jest niezbędny do prawidłowego snu, badania wykazały oczywisty związek między jego niedoborem a zaburzeniami snu, w tym bezsennością, wpływa także na aktywność seksualną, apetyt, na to, jak radzimy sobie z zachowaniami impulsywnymi. Niektóre badania mówią nawet, że bardzo niski poziom serotoniny może spowodować śmierć poprzez spadek tętna i temperatury ciała, inne wskazują na związek niedoboru tego hormonu z tajemniczym zjawiskiem nagłej śmierci łóżeczkowej.

Innym hormonem, którego produkcja warunkowana jest odpowiednią ilością słońca i światła dziennego jest melatonina, odpowiedzialna za prawidłowe działanie zegara biologicznego, w tym przede wszystkim w zakresie utrzymywania odpowiedniego rytmu okołodobowego (faz czuwania i snu). Im więcej słońca, tym lepszy sen – zasada w tym przypadku jest banalnie prosta.

Ale słońce to nie tylko hormony, to znacznie więcej, na przykład witamina D – odpowiedzialna za mocne, proste kości, zapobiegająca osteoporozie, umożliwiająca wchłanianie przez nas organizm wapnia i fosforu. W procesie jej produkcji pod wpływem promieni słonecznych obniża się poziom cholesterolu, jest on bowiem zużywany do jej wytwarzania, czyż można sobie wyobrazić łatwiejszy, przyjemniejszy sposób na pozbywanie się szkodliwych substancji?

Równie ważne jest słońce w przypadku witaminy E, która jest naturalnym przeciwutleniaczem, chroniącym skórę przed starzeniem się i rozmaitymi zanieczyszczeniami, do tego leczy niektóre schorzenia skórne, poprawia stan włosów. Nazywana jest także witaminą płodności, gdyż ma olbrzymi wpływ na układ rozrodczy, wskazuje się ją również jako środek zapobiegający i pomagający leczyć choroby układu nerwowego, astmę, zaćmę.

W skrócie zatem, słońce (dawkowane w rozsądny sposób!) oznacza:

  • dobry nastrój i mnóstwo energii do życia,
  • serce i układ krążenia pracujące wydajniej,
  • organizm jest znacznie bardziej odporny,
  • wszystko smakuje lepiej i przyswaja się lepiej,
  • wyglądamy lepiej, skóra jest zdrowsza.

Dołóżmy do tego zdrową dietę i uzyskujemy przepis na szczęście – bez żadnej przesady w tym określeniu, jesteśmy bardziej zadowoleni z życia, nasz organizm pracuje wydajnie i w doskonałej równowadze, zapewniamy sobie lepsze i dłuższe życie, czego chcieć więcej? Dlatego po zdrowym śniadaniu, zapraszamy na dwór, na spacer, rower czy do ogródka – byle na świeże powietrze, byle bliżej słońca!

 

Brak komentarzy

Zostaw komentarz